Świadectwo Agnieszki po kursie "Historia zbawienia"

Tuż przed wyjazdem na rekolekcje przeczytałam komentarz Abp Grzegorza Rysia do niedzielnej ewangelii. Mówił on o Eliaszu, który przeżywa kryzys swego powołania, wiary. Jest zniechęcony, pełen zwątpienia i chce umrzeć. Wtedy przychodzi do niego Anioł, trąca go w bok, przynosi jedzenie i mówi: "Wstań, posil się, bo przed tobą długa droga". Ja czułam się duchowo podobnie. Oczekiwałam, że te rekolekcje przyniosą mi odnowienie i tak jak Eliasz potrzebowałam "kuksańca" w bok, przebudzenia.

Drugiego dnia poczułam się bardzo źle fizycznie. Do tego stopnia, że w trakcie śniadania poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Generalnie mam słabą odporność i często łapię infekcje. Czułam, że ta infekcja dotknęła oskrzeli. Znam swój organizm na tyle dobrze, że wiedziałam iż w tej sytuacji niezbędny będzie antybiotyk, którego ze sobą nie miałam. Byłam bardzo zawiedziona i miałam pretensje do Pana Boga, że tak się stało. Stwierdziłam, że skoro nie chce mnie na tych rekolekcjach to wracam do domu. Jednak czułam się na tyle źle, że nie dałam rady wstać z łóżka. Powiedziałam Panu Bogu, że zostanę do godziny 14.00 i jeśli jednak chce, abym została, musi mi dać jakiś znak. Praktycznie do godziny 12.00 spałam. W międzyczasie odwiedził mnie ks. Jerzy, który się za mnie pomodlił. Później przyszły koleżanki ze Wspólnoty z modlitwą. Nie dałam rady nawet otworzyć oczu. Pomyślałam sobie, że teraz już tylko gromnica jest mi potrzebna J. O 12.30 udało mi się wstać. Zadzwoniłam do swojego lekarza i umówiłam się na wizytę. W międzyczasie się spakowałam, ponieważ stwierdziłam, że i tak nic się nie wydarzy. Około 14.00 koleżanka przyniosła mi zupę (nadal nie dałam rady zejść na dół na obiad). Powiedziałam jej, że nie chcę wyjeżdżać i gdyby ktoś mi powiedział, że mam zostać to bym została. Wtedy ona powiedziała: "Ja ci mówię, zostań". Od samego początku twierdziła, że jest to atak duchowy. Zasugerowała, abym poszła do kaplicy i spytała Pana. Zrobiłam to, ale nic nie usłyszałam. Znowu wróciłam do łóżka. Pomyślałam sobie, że nie mogę wyjechać, ponieważ będzie to moja porażka. Nie chciałam wracać do domu w takim samym stanie duchowym w jakim przyjechałam na rekolekcje. Powiedziałam: "Panie Jezu, zostaję. Jeśli pojadę do domu to tylko karetką." Powoli moje złe samopoczucie zaczęło ustępować. O 18.00 zeszłam na kolację, później uczestniczyłam w Eucharystii. Po Eucharystii miałam zamiar wrócić do łóżka, ale czułam się na tyle dobrze, że poszłam na wieczorną konferencję. Te rekolekcje były dla mnie cudownym czasem, czasem odnowy i zmartwychwstania.

Bogu niech będą dzięki za Jego prowadzenie i Jego mądrość.

 

Agnieszka

Przewidywałam śmierć i nieszczęścia

                                    Wcześniej , moje życie było bardzo puste  , jednak o tym  nie wiedziałam . Wydawało mi się to normalne. Większość ludzi tak żyje. Do kościoła chodziłam  , wtedy kiedy chciałam,  często przy okazji  jakiś świąt.  Jednak na mszy   zawsze  myślałam   o tym , co będę robić po powrocie do domu. Myślami zawsze byłam daleko , a spoglądając na zegarek odliczałam czas do końca.   Boga postrzegałam jako kogoś kogo trzeba się bać  ,  kogoś kto zsyła na mnie różne cierpienia. Często byłam zła na Pana Boga  i  tak  krok  po  kroku cofałam  się w ciemność i szłam swoją drogą. Wydawało mi się, że jestem sama , i że Pan Bóg mnie zostawił. Nie odczuwałam żadnej więzi z Panem Bogiem. Tym bardziej , że często moje modlitwy trafiały w próżnie.

                                  Nawet nie wiem dokładnie kiedy odkryłam w sobie zdolność przewidywania czyjejś śmierci , a po paru miesiącach  umiejętność przewidywania złych zdarzeń. Wtedy nie wiedziałam ,że to było złe. Imponowało mi to .   Na całe szczęście pewnego dnia miałam silną potrzebę pomocy Matki Bożej , bo życie mojego poczętego dzieciątka było zagrożone. Zaczęłam się modlić do Matki Bożej Licheńskiej i doznałam  łaski o którą prosiłam. W podziękowaniu Matce Bożej zaczęłam regularnie  chodzić do kościoła na niedzielną mszę. Moje złe „ umiejętności”- gdzieś się zagubiły.

                                       Kiedy doświadczyłam działania Ducha Świętego – stało się ze mną coś niesamowitego. W końcu zaczęłam widzieć i czuć . Z moich oczu spadły zasłony , a z serca jakiej więzi ,  pękła jakaś pancerna puszka.  Duch Święty wlał we mnie taka wewnętrzną  radość  i głód poznawania  oraz odczuwania Boga. Doświadczenie to spowodowało ,że ja wieczna gaduła zamilkłam  by zastanowić  się nad  swoim dalszym życiem  oraz dokąd zmierzam ?  W tamtej chwili czas stanął w miejscu. Byłam tylko  ja i Jezus. Zanurzyłam się w jego miłości i miłosierdziu . Nic innego nie było ważne.  Doświadczenie to naprawdę mną wstrząsnęło. Nie spałam całą noc.  Dopiero na drugi dzień  zauważyłam , że w momencie wylania Ducha Świętego , zatrzymał się  czas  w rzeczywistości – stanął zegarek, który miałam  na ręce. Tamtego dnia zrozumiałam , że byłam zniewolona.

                                     Dzięki Duchowi świętemu zobaczyłam , że Pan Bóg nigdy mnie nie zostawił, że cały czas  walczył o mnie i subtelnie próbował dokonać zmiany w moim życiu  . Był bardzo cierpliwy  i powoli , powoli , bardzo delikatnie  dalej próbował , nie poddawał się.  Pan Bóg  jest Bogiem bardzo delikatnym   i   niczego mi  nie narzucił, miałam wolna wolę. Mogę powiedzieć , tylko tyle , że dotarł do mnie poprzez mojego syna . Dlatego trafiłam  na kurs alfa.

                                Wiem ,że jestem na początku dobrej drogi ,  często „zły” nie daje mi spokoju, ale głęboko wierzę  w to  ,że przy pomocy Jezusa, Ducha Świętego i Matki Bożej musi mi się udać . Już nie błądzę  w  ciemnościach i wiem dokąd zmierzam. Jestem wdzięczna  Jezusowi  za to, że nie zapomniał o mnie i skierował mnie na Swoje ścieżki. Chcę świadczyć o jego prawdziwej , największej miłości i o  miłosierdziu. On naprawdę pragnie byśmy żyli wiecznie.

                                                                                                                               Chwała Panu.  Iwona A.D. 2013

ŚWIADECTWO ELŻBIETY

Rok temu (wrzesień 2009) przyszłam na Kurs Alfa , nie do końca wiedząc, jakie będą te spotkania. Chciałam odświeżyć swoją wiarę, ale też wiedzę religijną, bo przez wiele ostatnich lat nie znajdowałam na to czasu w codziennym zabieganiu. Chciałam też przygotować się duchowo do uroczystości sakramentu małżeństwa mojej córki.
Kolejne katechezy i modlitwy zbliżyły mnie na powrót do Boga i otworzyły na Jego Słowo. 
Owocem Kursu była też decyzja uczestnictwa w wakacyjnych, tygodniowych rekolekcjach w Różanymstoku. Tam Duch Święty rozpalił w moim sercu żywy ogień, napełnił je radością i spokojem, którego mi wcześniej bardzo brakowało.
Kurs Alfa stał się początkiem drogi mojego powrotu do Boga. Przez miniony rok doświadczyłam wiele dobrego, poznałam wspaniałych ludzi i zaprowadziłam w swoim życiu ład. Sprawdziło się powiedzenie księdza Jerzego, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu.
Przyjeżdżamy z mężem do Jurowiec z Białegostoku, bo tu znaleźliśmy Dobrego Pasterza i Wspólnotę, w której chcemy duchowo wzrastać. Jesteśmy gotowi do posługi w kolejnych edycjach Kursu Alfa, by podzielić się z innymi jego owocami.

Chwała Panu !

- Elżbieta

GALERIA

Święta

Wtorek, III Tydzień Wielkanocny
Rok B, II
Dzień Powszedni

Polecamy strony